Ojciec zabitej w wypadku dziewczynki przygotowuje odwet na zwolnionym z więzienia sprawcy.
Kino zemsty w wydaniu psychologicznym. Zważywszy, że za kamerą stanął Sean Penn, którego aspiracje reżyserskie zawsze sięgały (odrobinę "za") wysoko, z lekka artystowskie ujęcie tematu nie dziwi. Niestety, to tylko teoria, bowiem w praktyce "Obsesja" nie spełnia oczekiwań. Film ma tendencję do popadania w pretensjonalne tony, a pod ascetyczną, formą kina niezależnego kryje się doprawdy niewiele. Jednowymiarowe postaci nie przekonują, częstokroć trudno odgadnąć, co tak naprawdę nimi powoduje i nawet gwiazdorska obsada pod przewodnictwem Jacka Nicholsona nie jest w stanie tchnąć w nie realnego życia. Banalny finał nie przynosi katharsis, prędzej rozczarowanie, obnażając wszystkie słabe punkty scenariusza, które wcześniej z tolerancją staraliśmy się przeboleć. Rozdęte do przesady, podane bez cienia humoru czy dystansu, które mogłyby nieco ożywić tę przesadnie natchnioną stypę.