Jeśli jednak czegoś w The Beatles nie lubię, to ma to zawsze jego twarz. U niego po G-dur musiał
zawsze być C-dur. W życiu po 1970 był tak poukładany jak papier toaletowy w kiblu. Widać to po
jego koncie w banku. Już 20 lat temu jego majątek szacowano na miliard dolarów
amerykańskich. Cudowny Beatles, ale nie cierpię go. Byłby ostatnim z całej czwórki, z którym
chciałbym się zaprzyjaźnić.
Nie pozdrawiaj kogoś, wobec kogo jesteś nieuprzejmy, bo to aroganckie. Chyba nie zauważyłeś całej wypowiedzi. Co do muzycznych zdolności, zdecydowanie Bitels nr 3. Gładki jak gówno w betoniarce.
Z drugiej strony nazwanie McCartneya ,,gównem w betoniarce'' jest szczytem bezczelności i chamstwa. Powinieneś się od niego uczyć, a jak go nie lubisz, to kontroluj słowa i zachowaj to dla siebie.
Co teraz z ludźmi jest nie tak? Co to w ogóle za stawianie sprawy? Coraz częściej spotykam się z poglądem, że gdy ktoś czegoś (np. homoseksualizmu) czy kogoś (ja akurat punka i brit-rocka), ma milczeć? Coraz więcej ludzi używa tego niedorzecznego argumentu: nie lubisz, to siedź cicho, nie szanujesz, nie obnoś się z tym". Co to k...wa ma być?
McCartney po latach wydaje mi się mdły, gładki, zawsze ten sam. Po 1969 nie potrafił na jednej płycie zrobić tak dwóch rożnych piosenek, jak "Can't Buy Me Love" i "And I Love Her". Jest więc dla mnie gładki jak gówno w betoniarce.
Czy ja tobie matkę zwyzywałem od najgorszych? Wiesz, co to jest chamstwo? Kazać się komuś zamknąć - to jest chamstwo!
Ci się denerwujesz? Ja mam zdanie, że Paul Mc Cartney był najlepszym z Beatlesów, wystarczy, byś uważnie przeczytał mój wpis na końcu dyskusji. McCartney i Lennon są na równym poziomie, ale oburzanie się twoje jest nie na miejscu. Oboje lubimy Beatlesów i tyle. A gdzie mam przeczytać jak dokładnie analizujesz niuanse w Things We Said Today, beatlesowski ekspercie?
To niech ci się nie podoba - myślałem, że się zgadzamy. A tymczasem może zrobisz ranking swoich ulubiomych trzech płyt żuczków.
1. Help!
2. Abbey Road
3. Please please me / Hard Days Night
Najlepszy longplay długogrający to "A Hard Day's Night". Wszystkie piosenki są ich, czego nie utrzymali do "Rubber Soul".
I okres twórczości:
1. "A Hard Day's Night"
2. "Rubber Soul"
2. "With the Beatles".
II okres twórczości (zaznaczam, że mam problemy, ponieważ co rok grali inny styl. Jest to raczej preferencja stylu, a nie jakości):
1. "Revolver"
2. "Abbey Road".
3. Wolałbym wyróżnić singiel długogrający, bo dwustronny w winylu tłoczony "Penny Lane/Strabwerry Fields Forever"., a nie longplay długogrający.
Lepiej sobie poczytaj, jak dokładnie potrafię przeanalizować niuanse w "Things We Said Today". Wiecie co? To że nie jestem McCartney, to mam się zamknąć i tylko podziwiać.
Akurat na Beatlesach znam się jak mało kto w tym kraju. Jako muzyk, jako pisarz, jako dziennikarz, jako hooligan.
Po pierwsze witam, nasza dyskusja z forum Floydów pokazała gusta muzyczne. Zgadzam się, Bitelsi byli najlepszym zespołem wszechczasów i odegrali kolosalną rolę w kształtowaniu mzycznego świata. Byli niesamowici i przez 10 lat kariery zrobili istną rewolucję w muzyce, której skutki odczuwamy do dziś. Jednak muszę się nie zgodzić z tym, że McCartney był najgorszym z Beatlesów. Na pewno najładniejszym, co potwierdzają dziewczyny z mojego otoczenia pytane o to, kto był najładniejszy z czwórki z Liverpoolu. Lecz Paul jest według mnie najlepszym z Beatlesów. Jego utwory, syowane razem z Lennonem są nieśmiertelne, jak on sam, a taki przywilej mają tylko niektórzy bardzo niektórzy artyści. Paul jak i cały The Beatles do tego grona jeszcze za istnienia zespołu się zaliczali. Niesamowite. McCartney był na pewno najbardziej wyrazistą postacią E Beatles, wraz z Lennonem i Yoko Ono. Mój ranking muzyków z The Beatles przedstawia się następująvo-
1. Paul McCartney
2. John Lennon
3.George Harrison
4. Ringo Starr
Duet McCartney/Lennon (na odwrót) raczej nie powinien być rozdzielany, bo zdecydowana większość utworów legendarnych Beatlesów była pisana przez nich, co dowodzi temu, że tazem byli największymi geniuszmi muzyki wszechczasów.